Księże Prałacie,
Jestem w szkole, bo nasi uczniowie mają praktykę. Przyglądam się jednej z naszych studentek jak uczy matematyki w klasie 3.
W klasie jest 83 uczniów. Po pięcioro lub nawet sześcioro siedzi w jednej ławce. Jest potworny ścisk. Okna z blachy z jednej strony zamknięte, wiec ciemno i duszno. Bardzo się spociłam. Można wyzionąć ducha, bo powietrze ciężkie. Ludzie nie mają nawet pieniędzy by kupić mydło, wiec towarzystwo niedomyte. Połowę uczniów nie ma długopisów ani zeszytów. Poziom nauczania jest bardzo niski.
Drugą lekcję spędziłam z inną studentką w klasie 5-tej. Podobna sytuacja, liczba uczniów była 93, wiec nawet jeszcze gorszy ścisk, bo uczniowie są bardziej wyrośnięci. Dziury w podłodze, prawie skręciłam sobie nogę, bo tego się nie spodziewałam.
Uczniowie cieszyli się z mojej obecności. No, ale szczerze się przyznaję, że po dwóch lekcjach miałam wszystkiego dosyć. Dobrze, że na początek nie dali mi za dużo. Jutro będzie kolejny dzień w gorszej szkole, wiec nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale cóż trzeba stawiać czoła trudnościom.